
Śladami ginących zawodów
Współcześnie, mając na wyciągnięcie ręki wszelkie nowoczesne udogodnienia w życiu, czasami zastanawiamy się, jak to było kiedyś. Jak radzili sobie ludzie bez płyty indukcyjnej czy garnków Zeptera? Dlatego uczniowie klas 3b i 3c dn. 28.05.24r. wybrali się na wycieczkę „Śladami ginących zawodów”.
Najpierw zatrzymali się w miejscowości Urzędów, gdzie w gospodarstwie pana Cezarego Gajewskiego poznawali tajniki powstawania glinianych garnków. Na oczach dzieci powstawało prawdziwe arcydzieło. Następnie chętni uczniowie zasiadali do koła garncarskiego i sami próbowali ulepić swoje naczynie. Z zainteresowaniem też słuchali historii garncarstwa.
Kolejnym punktem wycieczki była miejscowość Wojciechów, a w niej prawdziwa kuźnia. Pan Roman Czerniec kowal, opowiadał o tajnikach sztuki kowalskiej. Dawniej, gdy głównym środkiem lokomocji były wozy ciągnięte przez konie, zwierzęta należało podkuwać, tzn. do kopyt końskich przybijać podkowy. Robił to kowal. Obecnie już bardzo rzadko spotykamy konie w gospodarstwie, dlatego pan Roman zajmuje się kowalstwem artystycznym, tzn. wyrabia w swojej kuźni kute elementy ozdobne, np. podkowy, tyle że „na szczęście”. Najpierw żelazo trzeba było rozgrzać do czerwoności, następnie odpowiednimi młotkami na kowadle kształtować i wyginać masę. Na koniec gotowy element należało zanurzyć w zimnej wodzie, czyli zahartować. Wtedy forma stawała się twarda i trwała. Niektórzy uczniowie mieli okazję spróbować pracy kowala. Wszyscy stwierdzili, że trzeba mieć niezłą krzepę czyli dużo siły w rękach, żeby móc wykuwać żelazne elementy.
Po wyczerpującej pracy nieźle zgłodnieliśmy i pyszny obiadek w restauracji „U Hanysa” znikał szybko z talerzy.
Następnie udaliśmy się do miejscowości Pszczela Wola, gdzie w tutejszym Technikum Pszczelarskim uczestniczyliśmy w bardzo ciekawej lekcji. Dowiedzieliśmy się, jakie role mają poszczególne pszczoły w swoim ulu, jak przebiega cykl rozwojowy pszczoły, jak to się dzieje, że z pyłku znoszonego do ula powstaje miód. Zobaczyliśmy, jak wygląda życie w ulu. Zrozumieliśmy też powiedzenie: „pracowity jak pszczółka”, gdy patrzyliśmy na uwijające się owady.
W czasie wycieczki przenieśliśmy się w odległe dla nas czasy przez co doceniliśmy bardziej współczesność.
Anna Plewicka
Justyna Krawiec